krzyżował szczepił doglądał i pieścił w sobie to marzenie przez niekończące się zimy
otoczył wysokim murem różany ogród a wkrótce nadszedł taki czas że nieciekawi ludzie przestali dostarczać mu pożywienie a środki higieny intymnej stały się czymś zupełnie nieistotnym
żył ziemią i różami oddychał płatkiem i cierniem
kiedy ostatni raz go słyszałem gwizdał za płotem jakąś żałosną melodię
nie tak dawno jakiś bogaty urzędnik wykupił tę parcelę będzie stawiał tam sklep z używaną żywnością
buldożer przewrócił mur i oczom zazdrosnych mniej operatywnych urzędników ukazał się ogród porośnięty zdziczałymi pędami czarnych jak węgiel płatków.
przez wszystkie te lata administratorzy smołowali dachy sąsiednich budynków a uczeni robotnicy ergonomicznie zlewali resztki smoły na zapomniany skrawek cudzego marzenia
Bo widzicie w przyrodzie naturalnie czarny kolor nie istnieje.