moją nagość
bezbronną i ufną
zatopioną w świetle płonących świec
wczytujesz się ustami
w każdy zakamarek ciała
jak w pasjonującą książkę
po raz pierwszy czytaną
dawno zamknięte oczy
tak łatwiej chłonąć twój zapach
wydobyć z niego żar pożądania
świeżość lasu- zew natury
tęsknotę
jaką przywołuje dym z ogniska
za odchodzącym latem
już za chwilę
pozwolę ci wejść w siebie
jak wchodzi się w ciepłe mieszkanie
gdy za drzwiami zimny i dżdżysty
listopadowy wieczór
już za chwilę
szeptać ci będę do ucha
wszystkie erotyki świata
niczym Szeherezada
nie pozwolę ci zasnąć
przed kolejną falą namiętności