w kolażu barwnych plam
rozmywasz każdy kształt
te jasne są
odkryciem nagich prawd
z naciekiem brudnych rąk
a w środku zawsze jakaś twarz
od grubej kreski spływa pot
i usta wykrzywione jak
kolejny odprawiony ktoś
niepewnie uniesiony wzrok
niezaliczony wolny żart
okruchy rozsypanej w proch
postaci ożywionej w snach
twoja twarz wtopiona w tło
zanikających ram