za/chwyt pod filiżanki uchem
zaciskam porodowym kleszczem
bezwiednie bezpośrednim ruchem
w sprawie która jest nieco śliska
piję łykami napój czarny
jak moje myśli o gonitwie
kiedy faworyt jest tak marny
że sztamę musi trzymać w sitwie
wciąga się wolno kofeina
niedrożnych tętnic arteriami
życie się toczy w koleinach
z codziennymi perypetiami
konduktor czas dziurkuje bilet
for one way zanim mnie skasuje
jak odarty ze skóry filet
mignon – oceni czy smakuję
sparzoną jak wieprz i zalaną
jak personel Domu Kultury
kawę piję patrząc przez ramię
na dzień nie wiem z kolei który
2008