widać jeszcze cienie błyskawic
cienkie smyczki zimnych mgieł
suną wiolonczelą tataraków
innym razem pokrywa je rzęsa
gęsta jak szpinakowy chłodnik
zbieram zieleń srebrzoną łyżką
i tak nie uniknę uroku
niecierpliwie trącają nagie stopy
chodź i utoń szepczą nierządne rusałki
piękne i tajemnicze są pani
jeziora moich marzeń