działo się
nie do wiary
piersi wznosiły wyzywająco sutki
jak tarcze biologicznego zegara
zachęcały do korekty czasu
co ślizgiem zsuwał się
z gładkiej tafli pachwiny
w słodycz
skłębione myśli
przeskakiwały z pośladków
uśmiechniętych szeroko
do ust pełnych krzyku
którego nikt inny nie słyszał
i zwodziły
i nikły
by znów wyskoczyć zza łuku
napiętych ramion z jaszczurką
w rogu łopatki
i stoczyć się
w pustkę zapomnienia
bo niczego im nie wolno
już