Echem zamka z drugiej strony drzwi
ucinam spekulacje domorosłych prozaików.
Egzystencją pytań bez odpowiedzi
zaprzestaję gonić mgielne zjawy.
Nie dogoniłem i stawiam parawan.
Płot bez początku i końca
świadkiem bezwstydu obnażania słabości.
Ekshibicjonizm ukryty w wyzwoleniu
schowany przed potępieniem za mobilną kurtyną.
Nie pytam siebie, czym jest obłęd wyryty w
oczach. Nie zgaszę też knota świecy
ruchem opadającej powieki.
Może kiedyś jednak wyjdę stamtąd?
Bosy, nagi, i z dławionym w krtani krzykiem
nauczę się zgiąć kolana chyląc głowę
do namaszczenia czyjąś dłonią.
Pokora dumą? Czy poniżeniem?
Powiedzcie mi …poeci….