i tak odpłyną
Nie zatrzymuj go
I tak odejdzie
Płaczesz
Są dłużej lub krócej
więc nie zatrzymuj go
i tak odejdzie
Małe miasteczko w sercu
Wschód – Zachód
Świta
Wychodzisz
Wracasz
Świat się śmieje
Oddychasz w rytmie mechanicznego popędu
Graj wisznu graj...
Napęczniałeś do granic pokoju
Czy ty mnie kochasz?
Kochanie, słoneczko moje
Rozumiem ale nie chcę wiedzieć
A ja przychodzę ze świata tłuczonych popielniczek, szklanek i talerzy
szklany, ostry świat
zlewa się z moimi łzami i wiruje nade mną
Już nic nie widzę, słyszę tylko
Trzask Drzwi
Światło zapala się i gaśnie, zapala się i gaśnie
Zasypiam... Nie, nie potrafię
Spójrz w górę
Tańczą papierowe rybki pod sufitem
Na mojej poduszce są chmury, jest niebo
A tam za ścianą ktoś śpi
Odlana z zimnego metalu
To moja mama
Dla Niej
jak herbata parzona w zimnej wodzie
Zapłakane, nieszczęśliwe dziecko
tyle widziało, tyle słyszało
Zapłakane, nieszczęśliwe dzieciństwo
Na granicy niewinności i łamanych stołów
krzyków, trzasków, obelg
kilkuletnia istotka osiąga orgazm
Po czasie myśli
Dobrze, że to schizofrenia