tam razem do przestworzy bram
ucieka w kłopotach pośpiesznie
klepsydra a razem z nią czas.
Te małe momenty za progiem
skrzypiące w altanach drzwi
myśli łączące się z Bogiem
te sosny i świerki to my.
Wiatry nas przechylają
gałęzie starość wygina
pioruny rozrywają
a słaba ziemia wciąż trzyma.
Nie chcemy żadnych wskazówek
stygmatów ciała, symboli
tylko zwykłego poranka
snu co udręki ukoi.
Dobroci bez interesu
przyjaznych twarzy za oknem
nie ciągłej zimy, jesieni
odkryjmy na nowo wiosnę.