człowiek prosty,
umysł niezmącony,
próżnymi dążeniami,
troskami nietrawiony
słońce w dzień mu lampą,
w nocy księżyc służy,
zawsze drogę znajdzie
w dzikiej ,gęstej głuszy
czasem ptasznika złapie
na obiad rodzinie,
nikt się nie krzywi widząc,
włoski na kończynie
nie straszne mu bakterie,
pierwotniaki,ameby
wszystkie leki pod nosem,
ma w razie potrzeby
mamony nie potrzebuje,
by poczuć się lepiej,
gdy zaśpiewa przy ogniu
na sercu robi się cieplej
żyje chwilą obecną,
nie myśli, co będzie
za rękę naturę trzyma,
słucha jej szeptu wszędzie
nim zamknie oczy,dziękuje
duchom swoich przodków,
że mógł bosą stopą dotknąć,
życia kamiennych schodków
zazdroszczę chyba buszmenom,
ich życia biało-czarnego
otoczonego zielenią,
gąszczu przepastnego.