łąką margaretkową,
z nutami pod nosem
przemyka.
Koniki zlęknione,
wzbija mimochodem.
Modraszki aksamitne
w kadrze oka zamyka.
Źdźbła spuchnięte wiszą,
gibią się,
szturchają wesoło.
Słońce,
prawdziwie szczerozłote
gorącem całuje.
Wiatr ,
wpuszcza we włosy
elfy niewidzialne.
Naładowana magnetyzmem lata,
płynie...
ciszą ,nie ciszą...
szumem,nie szumem...
Nikogo nie potrzebuje,
to w okół...
wystarcza.