czerwone kleksy
cierpienie złotem
myśli odmęty
czaruję chwilą
blaskiem po nocach
śmierć mym imieniem
nie mam już koca
co może przykryć
otulić w żalu
słuchem zawładnąć
gwiazdy ruczaju
zorzo dogmatów
odrzuć przyłbicę
zapełnij kartę
patosem życzeń
takich zwyczajnych
rękę wyciągnij
bądź pozdrowiona
nie ubrudź spodni
błąd interpunkcji
krzyż pokutnika
samotne ślady
w pustych źrenicach
burzę konstrukcje
rymem splątany
słowa nie milkną
zdobią znów ściany
pióro i kartka
zabliźnią rany
jesieni srogiej
zamkniętych granic
dni samotności
cichej altany
ty ja atrament
poezji zmiany