leniwie pochylając korony dębów
leśne popołudnie nad sanem jak sztandar
zamszowe ubranie okiennic przestworzy
znów mnie pochłonęły fiordy tej kibici
erotyczne szczyty góralskiej niedzieli
ty jak nimfa władasz moim pożądaniem
ja w dzikich objęciach wystawię ciupagę
i tam gdzieś nad sanem popłyniemy wiatrem
podkreślimy gwiazdy ukryjemy młodość