W biały wąwóz gry świateł
Prosto w uniwersum rozproszonego dźwięku
Gdzie biało płonęły obłoki czyste
I księżycowe rzeki krwawiły
Zamierzchłym trwaniem
Ujrzał tam nieskończoność obrotów
Spiralę niezwyczajnych mroków
I upadł w niebyt czarny
Nie wróci już zwyczajny