W małych ścianach pokoju,
Ulotne myśli,
Słowa ciche się stały,
Bez wiary w przyszłość,
Utopione w łyżce wody,
Zazdrosne, dobre melodie nie grają,
Obojętność na przodzie - nuci coraz głośniej,
Nabiera rytmy nieznane,
Wyczekując nowej muzyki - wiesz, że zobojętniałeś,
Cofając w bólu zegar nie myślałeś o tańcu,
Strach albo złość blokowała mnie,
A , może po prostu był to szok i rewia neuronów,
Bo jak nazwać i czuć coś co runęło,
Rozpadło się nagle i obróciło w pył,
No, jak? - może nie warto szukać?
Może warto nazwać prawdą,
Tak się ułożyło, tak się stało,
Skurwysyny jebane mrugające oczkami,
Puszczające uśmieszki udając niewinnych,
Mówiąc do samych siebie, że nic się nie stało,
Nie starając się nawet zachować pozorów,
Biegają z gołymi dupami po sianie,
Nie wiedząc jak ich kaleczy,
Myśląc, że ich brudna dupa kogoś obchodzi.