leżał na poboczu
-Ja mam pracę,dobrą pracę
podniósł się na łokciu
-Mam,pracę...ale się upiłem
łokieć omdlał,znów leży..
-Nic panu nie jest
-Nie ja po prostu się...upiłem
otwierał powoli powieki i zamykał
-Mam żonę ale powiedziała że jestem mało ambitny
mogłem dostać nowy samochód służbowy zamiast tego starego śmiecia
ale odmówiłem współpracy z Koreańczykami
wie pani jak ja ich nie lubię
zboczeńcy
odmówiłem po prostu
nie chciałem sprzedawać nowego projektu
nie mogłem tego zrobić
znów sprzedawać Polskę
gdzieś na wysokim szczeblu w jakimś hotelu na ostatnim piętrze
ja nie chce już patrzeć z góry,nie jestem bogiem
nie chce sprzedawać,siebie,mojej moralności
wyzbywać się człowieczeństwa
...upiłem się...pani mi wybaczy..
otworzył oczy nikogo przy nim nie było
..podparł się na łokciu
rozpięta marynarka i brudny krawat
spoglądał na rozmazujące się światła samochodów
wstał i usiadł obok na ławkę z której spadł wcześniej
leżała na niej do połowy wypita butelka Walkera
smętna głowa opuszczona w dół kiwała się nieprzewidzianym torem
oczy miał wpatrzone w błyszczące pantofle
podniósł głowę,dolna szczęka została bezwładna przez co miał otwarta gębę
dyszał mocno.........
......
kolejny dzień
koszula lekko rozpięta pod szyją
było mu duszno,męczyły go skutki ostatniej nocy ...spoglądał na miasto przez przeszklony apartament...
czarne kłębiące się chmury ograniczały widok aglomeracji
wstał z fotela podszedł do tablicy pełnej od wykresów i cyfr,
pokazał wskaźnikiem kilka razy na nią
-To jest nasza propozycja,co państwo o tym myślą
głos zabrał Koreańczyk,główny przewodniczący
-거기에 동의 ''zgadzam się''
za oknem pierdolnął piorun i spadł deszcz.