do snu głębokiego<br />
w blasku krwistych płomieni<br />
odpływającego w dal Heliosa <br />
<br />
widział rajskie ptaki<br />
dzieci przy stawie<br />
i starców którzy siedzieli<br />
na ławeczkach drewnianych<br />
wypatrując mglistym wzrokiem<br />
godziny bezchmurnej<br />
<br />
nie potrafił<br />
spojrzeć im w oczy<br />
<br />
czekał<br />
<br />
na przekór wszystkim<br />
na przekór<br />
liści cynamonowych pieśni<br />
jesieni<br />
<br />
zbyt wcześnie&#8230; <br />
<br />
zapomniał o domu<br />
odległym tak<br />
że niemal obcym<br />
nie pamiętał o tych <br />
którzy odeszli<br />
- - - - - - - - - - - - - - - - - - <br />
dostrzegł ją wśród tłumu<br />
uśmiechnęła się<br />
jak dawniej<br />
<br />
otworzyła usta wilgotne<br />
wyszeptała zaklęcie magiczne<br />
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - <br />
Przeszedł obok jej cienia <br />
zupełnie obojętnie<br />
chłodnym spojrzeniem<br />
niczym ostrzem<br />
godząc bezlitośnie <br />
w jej serce z popiołu<br />
<br />
pogodził się z sobą<br />
przyjął z pokorą <br />
wszystko<br />
co było<br />
i co nastać miało<br />
<br />
odszedł<br />
<br />
znalazł nowy brzeg <br />