woła Cię moja tęsknota
za nią wloką się
cicho szeptane modlitwy
na końcu idzie miłość
w łachmanach codzienności
potyka się o kamienie żalu
wyjąc z bólu
samotność zaciera puste ręce
a noc śmiejąc się
kradnie chwile szczęścia
nawet sny dziwią się
takiej bezczelności