Ktoś okłada myślą koślawy kark losu
Zataczają kręgi mistrzowie zachwytu
Piją ciepłą wódkę mistrzowie chaosu
Zgaszony spiekotą ciągnie swoje prawdy
Filozof pijany z miłości do trunku
Za zakrętem w bramie liżą swoje rany
Upadłe anioły nieskore do buntu
Przenoszą westchnienia w cieniste doliny
Zgorzkniałej gawiedzi krzyk niepospolity
Piękny i bogaty nie żałuje śliny
Pluje za fasadą spokoju ukryty
A dzieci się śmieją nic nie rozumieją
Lecz to na ich plecy zrzucono robotę
Budować dobrobyt wymyślać idee
Smakować porażki i żyć mieć ochotę