Spojrzenie jej czułe nie spowoduje mych rąk drżenia.
Od jej zapachu zmysłow nie stracę.
Wszak nie jest mi tlenem, nie karmi mej duszy.
Więc czemu się rzucasz gdy choćby imienia jej dźwięk rozbrzmi?
Czemu Ci ono muzyką najpiękniejszą?
Skąd tę siłę masz w sobie tak nieskończoną,
która me żebra wypełnia tym rodzajem nadziei co jest mi za sens wszystkiego.
I plączę się w sobie
Czy przeklinać Cię mam czy wdzięczną być,
Choć o zdanie mnie ni jej nie pytasz.
A ja,
ilekroć słabość mnie obciąża i watpliwość dławi
Duszę kłamstwami żywię,
Że nie boję się powtarzam,
Snów się wypieram.
By potem znów jej wzrok ciepły poczuć na sobie,
wszelkie myśli złe zrzucić i słuchać, tylko Ciebie.
Prowadź.