Melduję, że polska służba zdrowia nie wykończyła mnie.
A tak się starała.
Jak by się miała nie starać - skoro to jej statutowy obowiązek.
Naprawdę, robiła wszystko co w jej mocy :
udawała, że nic mi nie jest
a kiedy przyprowadziłem Hipokratesa z sękatym kijem
wyznaczyła mi odległy termin :
” może się dziadyga przekręci, to też jest dla ludzi”.
Melduję posłusznie, że się nie przekręciłem.
Przechytrzyłem polską służbę zdrowia…
dotrwałem… docierpiałem do tego odległego terminu.
I wtedy jak za dotknięciem różdżki czarnoksięskiej
stało się tak jak w starej baśni z PRL-u :
byłem pacjentem… miałem polskie szpitalne łóżko
z polską szpitalną pościelą - i zabieg chirurgiczny
przeprowadzony skutecznie przy użyciu drogiej aparatury.
Kiedy opuszczałem oddział - pod drzwiami siostry oddziałowej
(z tytułem Boga i Cara ) grzał ławę jakiś inny ja.
Czekał, żeby mu wyznaczono polski odległy termin narodowy.
Obok niego siedziała nadzieja.
Cicha, smutna.
- – - – - – - – - – - – - — -
listopad,grudzień 2012
styczeń 2013