fb

Czy na pewno chcesz usunąć swoje konto?

Usunąć użytkownika z listy znajomych?

Czy usunąć zaznaczone wiadomości z kosza?

Czy chcesz usunąć ten utwór?

informacje o użytkowniku

Lulu

Dołączył:2007-06-17 08:17:30

Miasto:brak

Wiek:brak

statystyki utworu

Średnia ocen: 0

Głosów: 0

Komentarzy: 3

statistics

inne teksty użytkownika

A A A

0

Chaosutwór dnia

Autor:Lulukomentarz Kategoria:Inne Dodano:2007-06-26 04:40:26Czytano:464 razy
Głosów: 0
- Jaki jest Twój ulubiony kolor?<br />
Leżeli na wilgotnej ziemi. Trawa szumiała dookoła ich ciał. Była soczyście zielona i krucha. Pachniała wolnością i nadchodzącym latem. Stykali się głowami pod drzewem, które dawało im schronienie w cieniu swej korony. Złote słońce na niebie wspinało się powoli do góry, aby zaraz potem tak samo powoli i leniwie opaść w kierunku swej kryjówki ulokowanej gdzieś za horyzontem. Ich dłonie czasami splatały się i tańczyły nad ich głowami. Powietrze poruszało się wtedy i wznosił przepełnione zapach polnych kwiatów, które patrzyły z wytęsknieniem w stronę nieba.<br />
- Wiesz, że czarny. Dlaczego pytasz?<br />
Miała zamknięte oczy. Jej usta poruszały się powoli, z delikatnym uśmiechem. Były czerwone jak dojrzałe wino. Wabiły zapachem i kusiły swą miękkością. Ciemne włosy rozrzucone dookoła głowy zabarwiały się zielonymi źdźbłami trawy, która przekłuwała je niczym ostrza. Sięgnęła swą dłonią do tyłu i dotknęła jego twarzy. Gładziła ją. Czuła jej kształt, napięcie i ciepło.<br />
- Czasami niektóre rzeczy się zmieniają, dlatego pytam.<br />
Odpowiedział po krótkiej chwili. Wziął jej dłoń w swoją i spojrzał w błękitne niebo. Chmury tańczyły na nim i uciekały goniąc swe przeznaczenie. Patrząc poprzez koronę drzewa obserwował jak liście poruszane delikatnym wiatrem tańczą a równocześnie plamią niebo swoimi cieniami. Widział złoto prześwitujące poprzez świeże liście, czuł wylewające się przez nie powietrze, które opadało na jego twarz.<br />
Ziemia przyciągała ich swoją tęsknotą. Wabiła miłością, którą chciała im dać. Czuli ją w swoich ciałach. Czuli to, co się działo w każdym pojedynczym źdźble tej trawy, która kołysała się przy ich ciałach. Czuli temperaturę słońca i poddawali się pędowi wiatru. Wszystko ich wołało. Szeptało im na ucho. Całowało po nagich opalonych twarzach. Ona spojrzała na błękit nad jej głową. On patrzył na niego od dawna. Wyciągnęła dłoń chcąc złapać jakąś część tego nieba, które na nich spadało i będzie spadać wiecznie, bo jest za wysoko, aby kiedykolwiek ich dosięgnąć. Chciała je przytrzymać, dodać mu siły, pomóc. On oddychał chcąc złapać to powietrze, które wyciekało z rozgrzanego nieba. Chciał się nim wypełnić i oczyścić. Myślał o niej. Leżał przy niej. Tęsknił za nią.<br />
- Dlaczego pytasz o kolor?<br />
- Bo wiem, że to nie istotne.<br />
Odwrócili się do siebie twarzami. Ona patrzyła w jego błękitne oczy. Jego twarz z każdym dniem stawała się dla niej inna i piękna. Jak twarz miliona ludzi z jedną niezmienną osobowością, której tak bardzo potrzebowała. On widział jej przymrużone oczy i delikatną skórę. Była kimś, kto się zgubił a potem odnalazł. Była snem, który urzeczywistnił się w marzeniach kogoś innego. Ale powrócił. Zgubił się po raz drugi aby się ponownie odnaleźć. Nie odwróci wzroku, już jej nie zapomni. Będzie patrzył.<br />
Wszystko było długim dniem i krótkim porankiem. Gwiazdy spadały a słońce świeciło i błyszczało. Nie pozostał ślad po niczym, co kiedyś istniało. Wszystko przepadło w miejscu, gdzie się zaczęło. I nic nie było w porządku, ale byli oni. Zagubieni w sobie, zatraceni w innych. Zapomniani. Umiera się raz a potem się żyje. Tak bardzo się potem żyje, że już nic innego się nie liczy. Chwile stają się bezowocne i namiętne. Czas toczy się jak koło sam w sobie i nie kusi aby za nim podążać. Myśli to już tylko myśli. Słowa to już tylko słowa. Czego nie było to już nie będzie, ale o tym się nie pamięta.<br />
<br />
Ławka w parku była pusta. Przechodziła koło niej i usiadła. Nie była zmęczona fizycznie, ale psychicznie. Może tutaj odpocznie na chwilę zanim pójdzie dalej. Patrząc w lewo widziała dzieci, które bawiły się i biegały. Ich śmiech burzył porządek zalegającej tutaj ciszy. Ich głosy przecinały powietrze i znikały gdzieś w oddali. Czasami dołączał do nich głos matki, czy ojca. Ostrzegawczy, spokojny, zbawienny, kochający. Nigdy taki sam. Patrzyła w tamtą stronę i czuła się jak intruz, choć oni nie mogli jej zobaczyć. Na chwilę stała się obserwatorem, który stoi i patrzy a potem odchodzi kradnąc komuś chwile z życia. Przetarła dłonią oczy i spojrzała w innym kierunku. Tam nie było nikogo. Samotne ławki i drzewa rosnące po dwóch stronach wąskiej alejki. Osamotniona część parku, który zazwyczaj tętnił życiem. Przeżywał teraz na chwilę swoją własną śmierć, za długo wstrzymał oddech. Ale na pewno ktoś niebawem przyjdzie i go uratuje. Tak, właśnie tak się stanie. Bo taki stan nie może przecież trwać wiecznie. Nie można być osamotnionym na wieki. Tak nie wypada. Traci się w ten sposób honor.<br />
Zamknęła oczy. Jego twarz znowu pojawiła się tak sama z siebie. Była taka sama. Była taka znajoma. A przecież wcale nie znała tej twarzy. To była twarz obcego człowieka, który znajomy był tylko w jej sercu. To za tą twarzą tęskniła i jej szukała. Minęły już trzy lata. Trzy lata od kiedy widziała ją po raz ostatni. A przedtem widziała ją ile razy? Kilka. Tak. Błahe słowa zamienione w biegu. Nieważna rozmowa i kilka formalnych uśmiechów. Z grzeczności. Jakieś &amp;#8222;cześć&amp;#8221; rzucone mimochodem i uciekający wzrok. Za duża różnica we wszystkim. Za dużo oczekiwania i za dużo emocji. Pewnych rzeczy po prostu nie da się poukładać. Pewne rzeczy są tylko rzeczami. To nie są nasze ścieżki i nimi nie pójdziemy.<br />
<br />
<br />
Obudził się w środku nocy i nie mógł zasnąć. Myśli wirowały w jego głowie płosząc spokój, który narodził się podczas krótkich chwil lekkiego snu. Otwarte okno i wiatr. Cisza i szum ulicy, która gdzieś tam w oddali nawet teraz, o tak późnej porze żyła swoim własnym życiem i nie zamierzała zasypiać. Wstał i podszedł do ściany. Była zimna i chropowata. Przylgnął do niej swym ciałem i przyłożył ucho do miejsca, gdzie cienka tapeta mieniła się srebrem wzorów. Uliczny szum zamienił się w szum stłumiony, dochodzący z jego własnej głowy. W szum jego uciekających myśli. Poruszał palcami po powierzchni, która swą fakturą przypominała grudki ziemi przykryte bawełnianą tkaniną. Teraz mógłby zasnąć. W tej dziwnej pozie mógłby spać. I nie tęskniłby za nią. Nawet by o niej nie pamiętał. Sen wypływał z tej ściany, koił jego nerwy i układał do snu. Powoli zaczął osuwać się na ziemię wciąż przytulony do ściany i pokrytej nią tapety.<br />
Podłoga była równie chłodna jak ściana. Klęczał na niej.<br />
<br />
<br />
znaczek info

Aby dodać komentarz musisz się zalogować.


znaczek info

Brak komentarzy.

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Bez tych plików serwis nie będzie działał poprawnie. W każdej chwili, w programie służącym do obsługi internetu, można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego serwisu bez zmiany ustawień oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji w Polityce prywatności.

Zapoznałem się z informacją