okruchy zasiedziałych cieni
migocących jak zefir
wyszczerbione warunki
do ponaglenia pocałunków
dłonie kojarzone ze sobą
nietrwałym atramentem
plamy niczym mapa ciała
wygłodniałych palców
ocierających opuszkami
każdą wolną przestrzeń
pomieszczenie światła pełne
choć jaskrawy obraz
wyniósł nas
na drugi poziom
przypomina
regularne podrażnienie oka