jakby mnie nie było
niewidzialnym latawcem
skrywającym się w powietrzu
gdzieś między snem a życiem
przemierzam żyjące korytarze
zamglony czarnym widmem
szukam klucza różanego istnienia
błądząc po mydlanej bańce
pozbawiony polowy kolorów
odbijam się w lustrze
wyśnionych kapeluszy
chciałbym być wspaniałą tęczą
co tańczy i śpiewa pełnia blasku
malując siebie za każdym razem
jeszcze nieodkrytymi barwami
póki co bytem mebluje niebyt
fotele już mam brakuje kobiety
okna za małe świeczka się dopala
w mroku samotny cień na fotelu siedzi
kiedyś prawdziwie będę