zanikły razem z blaskiem świec
byłem już blisko bramy raju
zdeptałaś miłość skończył się dzień
obcasem egoizmu
po co mówiłaś kocham skoro
to słowo nic nie znaczy dziś
byłem łodygą poszarpaną
zanim poznałem co to świt
odebrany dziś
nie będzie pąków żadną porą
życie bębnami będzie grać
cisza dla wielu ponad światem
poniżej człowiek głupiec ja
w egzystencjalnej trumnie
podążaj dalej swoim traktem
wybielaj godziny kiedy grzmi
słońce zabrałaś niewinności
zostały tylko puste drzwi
zamknięte
nie otworzę już ich
dla nikogo