zrozumiałem w końcu, że nam nie po drodze
świat podwoił stawki licząc sobie lichwę
zimny drań rozsądek przygotował brzytwę
Ref.
odchodzę od siebie
dokąd pójdę nie wiem
cios za cios ślepy los
gniecie ściany mojej chatki
stare wiersze od wariatki
znów o włos chybił los
chwytam płaszcz z wieszaka, biegnę na ulicę
z tłumem się zjednoczyć, chcę milczeć lecz krzyczę
wita mnie bezduszny demon otępienia
pijak prorokuję - trzeba wam cierpienia!
wyję więc wraz z chórem bogów rozkładówki
gazety odważnej jak tekst z wizytówki
szukając wytchnienia zaglądam do ścieku
to miejsce zajęte wynoś się człowieku!
czekam na swą kolej w planie sytuacji
myję brudne ręce siadam do kolacji
wróciłem - oświadczam patrząc prosto w oczy
własnemu obliczu, w lustrzanym odbiciu