Każdej zimy w puszystym śniegu<br />
Widzę setki śladów<br />
Śladów parszywych wilków<br />
O władczych zwyczajach.<br />
Radosnych morderców<br />
<br />
Dlaczego<br />
Nie mogę dostrzec choć jednej szczęśliwej łani<br />
Nie znającej pojęcia bólu<br />
żyjącej słodką beztroską<br />
<br />
Dlaczego?<br />
<br />
Siedzę w skąpo oświetlonym pokoju<br />
Przy płonącej świecy<br />
Płonącej jak krwawe oczy<br />
Aniołów niewinności<br />
Aniołów z poszarpanymi skrzydłami<br />
<br />
Leżą w swym niebie<br />
Tak dalekim od siódmego<br />
Śpiąc i oddychając płytko<br />
Tak blisko słońca<br />
Tak daleko dnia.<br />
<br />
Poeci ich bracia<br />
Wylewają uczucia<br />
Pełnymi beczkami<br />
Na papier, w nicość<br />
Zamykając moc<br />
W tak pustych słowach<br />
Znaczących niewiele<br />
Wobec...<br />
<br />
Zamknięte banki<br />
Szczerzą szklane drzwi<br />
W marnej parodii uśmiechu<br />
Otwarte bary<br />
Zapraszają naiwnie<br />
Wonią cienkiego piwa<br />
Zapachem spoconych ciał<br />
<br />
Kolejka. Czekanie.<br />
Druga natura<br />
Układanie myśli<br />
Burzenie domków z zapałek<br />
W ciągłym oczekiwaniu.<br />
<br />
Trwam<br />
Lecz ciągle w jednym miejscu<br />
Następni i następni<br />
Schludnie omijają moją pozycję<br />
Zbyt silny klej<br />
Jak mięsożerne korzenie<br />
<br />
Bolesny powrót z wędrówki<br />
Czas odłożyć plecak<br />
Ze spokojem wsłuchać się w bicie...<br />
Zatopić i spłonąć w świecy<br />
Odrodzić się by trwać<br />
Tym razem bez trzeźwego bełkotu.<br />
<br />
16.12.2005