mijając próby zwątpienia
kieruje pod sąd ostygły
kruche motyle istnienia
szarpię świat pazurami
to słaniam się w milczeniu
przysiadam nad wodami
pogrążam się w bez- celu
wyschniętym badylem smutku
drapię się tam gdzie swędzi
podaję trutkę marzeń
ptaszkowi na uwięzi
i nic mnie już nie czeka
w zdumienie cierń utykam
bo wrzaski nagle milkną
i cichnie też muzyka