i przez wszystkich podziwiany
stroszy grzywę nos zadziera
a poddanych poniewiera
lew... bo o nim jest tu mowa
zginie każdy kto się nie schowa
straszny w gniewie kiedy ryczy
żarcia oraz lwiczek sobie życzy
każdy biegnie przerażony
po alkohol biegną żony
co wróciły z polowania
bo się strasznie boją drania
chociaż na plecach wciąż niesiony
bliskich tłucze brutal wypasiony
wszelka praca mu obrzydła
nawet mycie... już nie używa mydła
trwał ten horror lat kilkanaście
jak każda dyktatura kiedyś w końcu trzaśnie
pały na grzywie połamała wezwana Policja
wrócił spokój miłość i... prohibicja
zbyt często uznajemy królem kogoś
kto nami potem pomiata
a jemu do twarzy pasuje nie berło
a do zmywania szmata
Wizard