chciałbym poczuć twoje dłonie.
Raz na wozie, raz pod wodą,
smutną jam leżącą kłodą.
Nie jest równa kłodzie kłoda,
tutaj że Cię chcę nie dodam.
Jak pościelesz, tak bóg kubie,
chyba się w tym wierszu gubię.
Więc kto pod kim w sambę wpada,
ja na górze, to nie wada.
Co dwie głowy, to nie jedna,
bo ta moja jest zbyt wredna.
Drzeć z kimś konie darowane,
zagubionym ja baranem,
ale sens zachować trzeba,
jak ten co kruszynę chleba.
Mysz harcuje, a tu gość w dom,
tak Ci pisać, nie podobną.
Bóg w dom kiedy kota nie ma,
zwijam kramik, do widzenia.