w noc brwi ołowianych
dźwiga w łzach pragnienia
wyparte w powiekach
z mrocznych wypasów
para rzęs rozwianych
strąca zuchwale
na stos pot nadziei
wielością spojrzeń
pomarszczone oczy
jak ciche chmury
nad mgieł rozmarzone
wschodzą przelewem
spod kotwicznych źrenic
w wezbraniu ognisk
ockniętych z nicości.