W ciszy i samotności
W kałuży krwi I ciemnej poświacie dnia
Krzyczała a słowa jej
Przebijały żelazny mur
Odbijały się echem od cudzych serc
I zupełnie puste wracały
Płacz jej rozpacz słone łzy
Zmieniły się w szklany deszcz
I spadły na ludzi
Których głosy ucichły nagle
Jak mogła pośród nich żyć
Nie mogła...
W śmiechu przez łzy
Odnalazła własne szczęście