i znów wrzesień
grab przed naszymi oknami
po raz kolejny porzuca zieleń nadziei
coraz niżej kłaniają się jego gałęzie
pod ciężarem nadchodzących chłodów
żółte suche liście spadają na balkon
wprost do moich stóp
jakby prosząc o jałmużnę myśli
za chwilę porwie je wiatr
do ostatniego tańca
a my znowu pójdziemy alejkami parku
zbierać kasztany
ten pierwszy lśniący
wyłuskany dopiero z kolczastej otoczki
zamkniemy w naszych splecionych dłoniach
jak owoc tamtej jesieni
która przyniosła nam siebie