Czyjże zapał spopielił ideał, kto szczątki twe cisnął na potępienie?
Policzek
Tylko śmiech, zębów gorzki zgrzyt
Płomienie pochodni wstrętem wzniecone:
-Upadek twój niżej
niźli twarz mordercy
z mordu rozkoszy wykrzywiona
Krwawiące serca twych synów i córek
Ślepnące źrenice krew krzepnie, zamarza
Tak bardzo boimy się chłodu
Skruszone piękno
pochowajmy w trumnie
bez nazwiska
z obelgą na wieku
Nie umiem słuchać
rozrywania ścięgien ojczystych pieśni
dławiący knebel wpychane w usta
"paradygmat"
Serc setki tchniętych zapałem
Myśl czysta
geniuszy zastępy na boską chwałę
Kamienie rzucane by strącić kaganek
szańce już martwe
Czemuś nie stała
jak matka drogowskazem
gdy dzieciom twoim łamały się karki
na skałach obłędu