rankiem ogniste duże słońce
co z tajemniczej fali uśmiech niesie
lazur malując cytryny mamutem
nie mieszczącym się w spojrzeniu
jeszcze pięknie ziemię ogrzewa
jak kobieta uśmiechem zniewala
rozszczepialność co życia nie daje
nawet nadzieji gdy wiatr północy gra
starym obyczajem jednolite złoto
rozdaje nie tylko sercu i oczom
i przy tym nie jest Królem Midasem
bo i tak na nie każdą górę się wejdzie
więc już nie odwracaj oczu zaczytaniem
bo stracisz coś co później przeczytasz
jedynie będziesz narzekać na siebie
spojrzeniem wodzić ustami szemrać
gdzie to ja byłam że cudów nie widziałam
chyba w Balladynie się zaczytałam
i z cienkiego szkła zmiany nie widziałam...