Przeszywająca, prowadząca do zatracenia.
Bolesna, zadająca okrutne ciosy i bóle.
Kończąca pewien rozdział.
Do, którego nie ma już powrotu.
Zamykająca dawne wartości.
Swoją własną przeszłość.
Jesteś jak zima, okrutna i bezwzględna.
Nie liczysz się z niczym, dążysz do swego celu.
Bez względu na cenę, zło wytworzone przez Ciebie.
Prowadzi do zguby, niszczące wnętrze ludzkie.
Doprowadzasz do ślepej uliczki.
Z której nie ma jakiegokolwiek wyjścia.
Tamta noc, choć zimna, nie dała mi zasnąć.
Otrząsnąć po zadanym ciosie.
Stałaś się mą nocną marą, przekleństwem.
Dręczące mnie, me ciało i umysł.
Najgorsze zło, miało nadejść.
Prawdziwa drwina od losu.
Piłeś me zdrowie, śmiejąc się w twarz.
Zadałeś cios w plecy.
Niczym sztylet wbijający się w ciało.
Przeszywający, raniący wszelkie narządy.
Udawałeś mego przyjaciela.
Choć więcej wartości posiadają już faryzeusze.
Sprzedałeś swego towarzysza, zatraciłeś wartości.
Samego siebie.
Za ile kupiłeś uczucia? To nie ma już znaczenia.
Jak cały ten śmieszny świat.
Napijmy się jeszcze raz?
Ale odmieńmy rolę.
Tym razem to ja pociągam za sznurki.
Zwyciężę, nie upadnę.
Nie dam Wam tej satysfakcji.
Otrzymam coś zdecydowanie lepszego.
Dla Was nieosiągalnego.
SIEBIE, SWE CZŁOWIECZEŃSTWO.