Zamyślony, zatracony w przepaści.
Słyszę, jak wiatr zrywa się, pragnie coś poruszyć
Liście systematycznie opadają na ziemię
Zupełnie jak ludzie
Przed swymi oczyma.
Widzę czarną marmurową płytę.
Tak silnie przemawiającą do mnie, mego wnętrza.
Tracę, systematyczną kontrolę.
Myśli uciekają ponad stan świadomości.
Dążą ku śmierci.
Nie przeraża mnie Twój wygląd.
Moment, w którym nadejdziesz.
NIE to nie jest najstraszniejsze.
Utrata dóbr doczesnych, wszystkich pieniędzy
Mego młodego ciała.
Istnieje coś nieporównywalnie gorszego.
Okrutniejszego, przeszywającą mą duszę.
Strach, przed osunięciem się w mrok.
Samotność, porzucenie.
Nie zasmakowanie nowego uczucia.
Być może ostatniej nadziei, na wybudzenie się.
Ze śpiączki.
Stanu świadomości.
Z którego nie potrafię się wyrwać.
Pusty fotel bez drugiej osoby.
Oddechu, pobudzającego do działania.
Pragnę tego niczym narkotyku.
Raz poczujesz, ten pyszny,
Rozpalający smak, pragniesz oddać wszystko.
Zapłacić bez względu na cenę..
POCZUĆ UCZUCIE.. JESZCZE RAZ