Krztusić się własną nadzieją.
Nieuzasadnionym kłuciem tam,
Gdzieś pod żebrami
Ciut wyżej niż pusty z emocji żołądek
Strawione arytmią i niepewnością
Ograniczone przez normy społeczne
Zabliźnione po starych ranach szarpanych
Wciąż się rusza i bije i zawodzi
Bo gdzieś między lewą komorą, a przedsionkiem
Coś małego ... coś się rodzi