jakby z zimowego snu wybudzeni
chociaż dla nas ta zima polarną była
i serca skuła bezlitośnie lodem
staliśmy naprzeciw nie widząc siebie
mimo słońca kwitnących kwiatów
pominięci przez zamglone oczy
czasem tylko niebo lekko zadrżało
lato przyniosło smutków odwilż
przy rozpalonym ogniu już My
witając co noc świt i mącąc zboże
trwaliśmy tak sobie bezwiednie
z pierwszym jesiennym deszczem
płomień zaczął dogasać - spochmurniało
nie bacząc na burzową prognozę
drwiliśmy z szukających schronienia
zaszumiało zahuczało pobielało
teraz Ja i Ty po środku zamieci
prawie jak dziewczynka z zapałkami
bez morału - zamarznięci