chce mi się wyć, chce mi się krzyczeć.<br />
odbijam się w śniegu,<br />
odbijam się w witrażu widzianym pod światło,<br />
to mało, zbyt mało.<br />
zapalam znicze z pajęczych nitek,<br />
które po nocach w otwartych oczach<br />
łzami rubinowymi tkałem ...<br />
<br />
nie widzę, nie słyszę.<br />
nic nie zostało,<br />
co nie jest niczym<br />
na lodowatym ekranie.<br />
nic, co nie byłoby obce,<br />
przerażające, zimne, nieznane ...<br />
<br />
co jest tym czymś,<br />
czego ptak w leśnej gęstwinie skryty,<br />
imienia którego nie zgadłem,<br />
zduszoną piersią wyśpiewać nie zdoła<br />
zniewolony w zalęknionych kołach?<br />
<br />
widzę małe, zaciśnięte piąstki,<br />
przecinam ogniem elipsę,<br />
stawiam kroki w moczarze grząskim.<br />
zbyt słaby jestem by krzyczeć,<br />
chciałbym tylko choć trochę zrozumieć.<br />
to, co mnie lepką obleka siecią,<br />
to, czego nazwać nigdy nie umiem ...<br />