kochałem konie w ciemnościach<br />
pędzące z wichrem w parze<br />
poprzez przestrzeń bezkresną<br />
<br />
kiedyś w krainie elfów<br />
tańczących w kroplach rosy<br />
w promieniach wschodzącego słońca<br />
odnalazłem czarodziejkę<br />
o ślicznych i mądrych oczach<br />
która podarowała mi<br />
najcudowniejsze kolory świata<br />
utkane z nitek nadziei<br />
<br />
wówczas chciałem dla swej pani<br />
wyławiać wraz z mewami<br />
najpiękniejsze sny <br />
z oceanu spełnionych marzeń<br />
i podawać je na tacy<br />
wykutej z najjaśniejszych gwiazd<br />
<br />
wówczas chciałem dla jej oczu<br />
z obłoków ukraść tęczę<br />
i wszystkie kwiaty wszechświata<br />
przepojone najsłodszą muzyką<br />
u stóp jej złożyć w darze<br />
z małym motylkiem w podzięce<br />
<br />
wtedy konie pędzące <br />
poprzez przestrzeń bezkresną<br />
które kochałem zbyt mocno<br />
porwały mnie ze sobą<br />
wirując w szalonym pędzie<br />
bym pozostawił na zawsze<br />
w obrazku mgłą malowanym<br />
bezpowrotnie gasnące milcząco<br />
te oczy smutkiem zasnute<br />
dziwnie mokre<br />
<br />
<br />
<br />