kołyskę do snu ułożysz z kocham
tak brakuje czułej dłoni
skargi choćby o istnienie
cisza skrada się po pasach
biało cętkowane życie
choćby duszę karmił promień
targał wiatrem przez godzinę
łzy też zabrał pośród wrzosów
jestem gotów okruszynę
chleba oddać dla spragnionej
nie zamienią się rozumy
biały żółci nie przeleje
więc choć ręka jeszcze śliska
a i ślady po pierścionku
żegnaj zimo witaj wiosno
kwiatostany ciepłem mokną