Wieczorem , jak zawsze
W garści niosąc księgę wielką
Głowę miałeś w chmurach , a nogi w kałuży
Zapach niczego oznajmił twe przybycie
I myśl , że czas się zatrzymał
Choć muzyka wciąż płynie
A rzeka się cofa
Bo gdy paradoks spotka się z nadzieją
To dzieci się rodzą i cuda się dzieją