być nie mogło
dni odliczania
paciorki różane
w zmęczeniu
przez palce
wolniej i senniej
w gotyku przesuwane
kroki w drzwiach
glizdą sznurowaną
ostatnia nuta
kantem zrachiciała
przez zimy wyzuty
ich się nie bałem
a wiośnie nadgorliwy
tłumem ogłupiony
butów parę oddałem.