Aby ukoić obłąkaną duszę.
Ile cierpienia gorycz znieść.
Ten ciężar przytłacza - zaczyna gnieść.
Brak już sił. Wyciągając rękę, ku szczęściu.
Lecz czuje ból, bezsens, samotność we wnętrzu.
Czy to normalne, czy tak żyć?
Piąć się w rozpaczy na drabiny szczyt.
Nie.To nie koniec leku i strachu.
Czy przełamie się, stawie czoła złemu światu?
Pozostał jeszcze jeden szczebel chwiejny, ubogi.
To ostatni? To koniec? Koniec mojej drogi?
Ja spadam! Spadam w otchłań samotności.
Pustki, bólu, bez odrobiny czułości.
Szczebelek pękł to brak zrozumienia.
Żyletka zamyka dzieło istnienia.
Wieczny lek ginie. Ból się rozpływa.
To noc, kochana. Kochana dziś wzywa.
Co pozostało? Prócz wspomnień, słów paru.
Wolność, ulga, koniec koszmaru.
Łapy 2014-03-13 , Szpiler