Uszy mnie bolą od kości trzasku
Pałą ja macham od nocy do rana
Ciężką mam służbę ojczyzno kochana
Tłumy przepędzać – to już mnie nudzi
Jeszcze się mundur od krwi ubrudzi
Jest na mej piersi ptak bez korony
A pode piersią – człek tym zmęczony
Świszczy powietrze od mej giętkiej pały
Orzeł czerwony, choć z zewnątrz biały
Dziećmi w potrzebie się nie zajmuję
Ja im rodziców najwyżej spałuję
Cholery dostanę – już rok bez awansu!
Jak zacznę pałować nie wyjdę z transu
Flotę więźniarek ja sam zapełniłem
Lecz naród mną gardzi – czymże zgrzeszyłem?
Ciepłymi łzami twarz mam zroszoną
Płaczę nad duszą zomowca wzgardzoną
Po czerwonych dokoła kraj porządkują
Biednego zomowca już nie potrzebują