Nie kontroluję się... otoczony kurzem,
wszystko wydawało się jakieś szare.
Stara spróchniała podłoga
cichutko Trzeszczy, każdy najcichszy odgłos mi przeszkadzał...Czułem jak mnie coś od środka zżera...
nie mogłem się ruszyć...
Wszystko było niejasne,myślę nietrzeźwo...
Próbowałem wstać,wstawając zsypywał się ze mnie kurz i tytoń z papierosów...Nie czułem moich nóg... patrząc skośnym wzrokiem podchodzę do małej komódki i biorę portfel,patrząc na te marne 100zł rozmyślałem co miałem zrobić.Wiedziałem że myślę nietrzeźwo więc się skupiłem i poszłem do lekarza.Dobry ruch.Idąc do lekarza czułem się jak bym umierał.Podpierałem się barjerki.Na ulicy którą przechodziłem było pusto spotkałem tylko 4 osoby,każda z tych osób patrzyła się na mnie jak na jakiegoś bezdomnego.Wstydziłem się za siebie co zrobiłem,podarte spodnie przepocona śmierdząca papierosami koszula...Otwierając drzwi czułem się jak w niebie powiedziałem:"To moja ostatnia szansa,nie zmarnuję jej.".Rozmowa z Lekarzem ciągła się wolno jak ślimak.Lekarz patrząc się na mnie wiedział że trzeba mi pomóc był on bardzo miły do mnie.Byłem świadom że o siebie nie dbałem...miałem długi nie chciałem wracać do pracy,ale tak wygląda życie...Po wyjściu jak już miałem dać pieniądze on powiedział:"Nie one ci pomogą."I poszedłem.