mrozem zdemolowany do knajpy walę
zamawiam kawkę w blat palcami bębnię
przysiada się do mnie dziewczę wesołe
od słowa do słowa ruszyła rozmowa
lecz ma pani martwi mnie wielce
na swym krześle okrutnie się wierci
może za twarde myślę naprędce
może z pęcherzem biedna ma problemy
i wówczas doznałem nagłego olśnienia
co spadło na mnie jak z dachu cegła
ona miała robaki