Nozdrza nasycasz kolejną krechą
Szukasz siebie upartą rozpaczą
A ptaki na parapecie kraczą
Śmiejesz się tym pustym głosikiem
Hera znów kolorów nośnikiem
Zwymiotowane snem cierpienie
Ukryte miłości łaknienie
Dławisz się moim sercem małym
Dotykasz je liźnięciem słabym
Nieważne są przecież skutki
Lepiej wybrać przygodne trunki
Sekund dwadzieścia pięć na bieżni
Nie protestujesz wobec rzeźni
Wzrok mój obnaża cię ze świata
A ty tulisz swojego kata
Budzisz ekstazą duszę ściśniętą
Burzą dreszczy zawile pomiętą
Milczeniem coś miłego mi mówisz
Spokojnie wiem że już nie zawrócisz