z mozołem
lekcje to trudne
raz tracę nadzieję
raz wstaję zmierzwiony
setką myśli
i w zimnym poranku
odzyskuję ją na nowo
uczę się ciebie
krnąbrnie
opuszczam zajęcia
nie zaglądam do książek
prace domowe
odkładam
na wieczne
niedokończenie
studiuję kolory
twoich bluzek
wertuję sękate tomy
lakierów do paznokci
perfum
kokosowych kremów
całe armie
zasuszonych kwiatów
między wierszami
jestem słabym uczniem
zapał umyka
wraz z pierwszym
niepowodzeniem
może wiedzą tajemną
jesteś dla mnie
utkana z żywiołów
prądem rwącej
rzeki zabrana
ode mnie
na wieki